15 lut 2013

Prolog


Wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha.
Pierwszy sygnał. Głośno przełknęłam ślinę.
Drugi sygnał. Z nerwów usiadłam na kuchennym blacie.
Trzeci sygnał. Wzięłam do ręki czerwone jabłko.
Czwarty syg…
- Słucham? – usłyszałam jego zachrypnięty od papierosów głos. Zagryzłam wargę i wbiłam paznokcie w soczysty owoc. – Halo…? – nie wiem co mu powiedzieć, w głowie mam pustkę.
- Cześć, Zayn. – mruknęłam pod nosem i odłożyłam jabłko do dużego półmiska.
- Perrie? – w jego głosie słyszę zaskoczenie. Kiwnęłam głową na znak, że to ja. Jestem głupia… On mnie nie widzi.
- Tak, to ja. – powiedziałam nieco śmielej i bezszelestnie wypuściłam z ust powietrze, żeby tylko nie zapomnieć o oddychaniu. – Dzwonię, bo… Przy naszym ostatnim pożegnaniu zapomniałeś zabrać z mojego mieszkania kilku swoich rzeczy. – powiedziałam to tak jakby nigdy nic. Jestem z siebie dumna.
- Oh, możliwe… - mruknął i domyślam się, że teraz nerwowo drapie się po karku. – Kiedy ci pasuje? Wpadłbym. – tak! Perrie, udało się, jesteś genialna. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nawet teraz. Jestem w domu. – staram się mówić naturalnym głosem. Chyba nawet mi wyszło.
- Będę za pół godziny. Do zobaczenia! – powiedział cicho i rozłączył się. Odkłożyłam telefon na blat i uśmiechnęłam się pod nosem.

Trzydzieści minut od zakończenia rozmowy. Powinien już być, nigdy się nie spóźnia. Może jednak wyczuł jakąś ironię? Niech to szlag...
Nerwowo zagryzłam wargę i spojrzałam na zegarek w komórce. Odłożyłam telefon na stolik i słyszę dzwonek do drzwi.
DRYYYYŃ. DRYYYYŃ.
Pośpiesznie wstałam z kanapy i ruszyłam na korytarz. Otworzyłam drzwi i widzę go dokładnie przed sobą. Poczułam jego perfumy zmieszane z dymem papierosów. Jestem bliska omdlenia z rozkoszy samego patrzenia na niego.
- Wejdź. – powiedziałam spokojnie i ruszam do salonu. Czuję, że Zayn idzie za mną. Nachyliłam się nad kanapą, wzięłam ciuchy Malika i ostrożnie mu je podałam.
- Dzięki. – uśmiechnął się do mnie, a ja czuję, że zaraz dostanę orgazmu. – Szukałem tych bluzek. – zaczął się cicho śmiać, ale po chwili przestał.
- Nie ma za co. – odwzajemniam lekki uśmiech.
- A tak w ogóle to co u ciebie? – zapytał wyszczerzając się w doprawdy szczery i uroczy sposób. Moje serce zaczęło bić w jakby szybszym tempie, nie miałam innego wyjścia niż opanować się. Od momentu gdy usłyszałam w słuchawce telefonu jego, tak charakterystyczny dla mnie głos działy się ze mną dziwne rzeczy. Zawładnęły mną jakieś kretyńskie uczucia, jedyne co mogłam robić to karcić się w duchu w nadziei, że to coś da. Rozgrywała się we mnie bitwa na śmierć i życie, między częścią mnie która chciała aby Zayn zabrał te cholerne T-shirty i wrócił skąd przyszedł nie wystawiając na próbę moich uczuć do niego, które dzięki Bogu jakoś udawało mi się tłumić, a częścią, która wręcz wyrywała się aby rzucić się na niego i powiedzieć, że niesamowicie za nim tęsknie i niczego nie pragnę bardziej niż poczuć jego usta na moich. Będąc już dorosłą kobietą która powinna zachowywać się dojrzale i rozsądnie w stosunkach damsko-męskich, przy tym chłopaku dostawałam małpiego rozumu, nic dodać nic ująć.
Opanowanie – na tym musiałam się skupić. Rozstając się postanowiliśmy nie zachowywać się jak dzieci i nie unikać się, bocząc się na siebie i pokazując światu jak to bardzo nie możemy znieść swojego towarzystwa. W tej właśnie chwili miałam okazje zachować jakąś część Zayna Malika w moim życiu, nieważne, że pod postacią znajomego, ważne, że w ogóle.
Powoli opadłam na sam kraniec kanapy, z obawy żeby nie znaleźć się za blisko bruneta, Zayn z widocznym cieniem niepewności zajął miejsce na jej przeciwległym końcu. Dystans między nami wyglądał cholernie śmiesznie.
- Powiedziałabym, że po staremu, aczkolwiek źle ujęłabym sytuację. Sporadycznie wszystko jest dobrze. – odrobinę sztucznie się uśmiechnęłam – Miałam trochę czasu aby o siebie zadbać, w pełni poświęcić się zespołowi. Nagrałyśmy płytę, niedługo ruszamy z promocją, jestem cholernie podekscytowana, w końcu spełniam marzenia… Poza tym zbliżyłam się z Jonnim, bardzo mnie wspiera, tak jak mama, to dla mnie ważne. – mój uśmiech tracił na sztuczności, zaczął stawać się coraz to bardziej szczery, aczkolwiek wciąż nieśmiały. – A co u ciebie? Dużo wokół was zamieszania, w twoim przypadku chyba sporo się zmieniło od… ostatniego razu.
- Sporo, uhm… - chłopak wyraźnie się rozluźnił – Wszyscy wokół nas szaleją, centrum uwagi, czego więcej chcieć. – zaśmiał się cicho. Znam go na tyle dobrze, że wiem iż żartuje. – Poza tym, cóż, zasmucę cię, nie masz racji, bo powiedziałbym, że jest po staremu. A ty wypiękniałaś, Pezz. – zapewne zupełnie nieświadomie właśnie mnie zabił. Wypowiedzianym komplementem jedynie mi dowalił, bo co mi z tych miłych słów, skoro wiem iż są to jedynie miłe słowa? Skoro wiem, że prawdopodobnie rozmawiamy z czystej uprzejmości, za moment czy dwa on zabierze swoje koszulki, wyjdzie stąd, a następnym razem porozmawiamy przy jakiejś czysto zawodowej okazji? Siedział kilka metrów ode mnie uśmiechając się nieświadomy tego co dzieje się w moim wnętrzu, nieświadomy tego, że bycie singlem wcale i w ogóle mi nie służy.
- Mówiłam, że o siebie dbam. Imprezy, zakupy, wieczory z dziewczynami, randki. – zaśmiałam się – Żyć nie umierać! – mój telefon leżący na stoliku przed kanapą cicho piknął. – Przepraszam. – nachyliłam się i odblokowałam ekran szybko pochłaniając wzrokiem przypomnienie.
- O proszę, a nie mówiłam. Nawet dziś mam randkę! – wyszczerzyłam zęby, telefon odrzuciłam z powrotem na stolik i energicznie odwróciłam się twarzą do Zayna, przekonana, że zaraz usłyszę pogodny śmiech, dlatego też zdziwiłam się, gdy zamiast rozbawienia na jego twarzy ujrzałam zaciętość i pewien rodzaj wrogości.
- Randkę? – spytał sucho i podejrzliwie.
- Uhm, łapię chwilę. – powiedziałam niepewnie, obdarzając go uśmiechem aby odrobinę złagodzić jego wyraz twarzy.
- Więc taka teraz jesteś? Jesteś zwyczajnie łatwa? – uśmiech mi zrzedł. Posłałam mu pytające spojrzenie, nie do końca byłam przekonana, czy faktycznie właśnie nazwał mnie dziwką, czy to też moja wyobraźnia robi sobie ze mnie figle.
- Słucham? – wydałam z siebie dziwny dźwięk, gdyż zwyczajnie zabrakło mi słów może dlatego, że nie do końca wiedziałam czy Zayn żartuje i mam się śmiać z jego stosunkowo nieudanego dowcipu, czy też zachować poważnie.
- Imprezy, randki – chłopak wyraźnie podkreślił to słowo – Puszczasz się. Chyba nie powinienem się dziwić, od zawsze zdawałaś się być właśnie taka. – z mojej twarzy znikł już chociażby nikły cień uśmiechu. Od zawsze. Co to właściwie znaczy? Zabolało, zabolało jak cholera, aczkolwiek złość opanowała mnie w tak szybkim tempie, że nie miałam czasu na rozważanie słów Malika pod różnymi kątami i na użalanie się nad sobą.
- Łatwa? – wzrok, mam nadzieję, pozbawiony jakiegokolwiek wyrazu wbiłam w teraz już roześmianą ironicznie twarz Zayna.
- Jesteś na każde kiwnięcie palcem… dosłownie każdego. Tańczysz jak ci grają, Pezz. Ktoś powie, że nie podoba mu się jak się ubierasz, ty zmienisz styl. Ktoś powie ci, że nie powinnaś lubić jabłek, ty przestaniesz je jeść. Ktoś powie, żebyś poszła z nim do łóżka, ty to zrobisz. Dlaczego? Bo jesteś kompletnie głupia. – odwróciłam wzrok, złość przybiera na sile, nie mogę siedzieć naprzeciwko niego jakby nigdy nic. Zerwałam się z kanapy.
- Co chcesz osiągnąć? Przyszedłeś tu po te pierdolone T-shirty, po czym uśmiechając się jak skończony idiota zacząłeś prawić mi komplementy, a teraz chcesz mi dać do zrozumienia, że jestem kompletnym zerem? Jesteśmy dorosłymi ludźmi, Malik, to, że się rozstaliśmy, nie znaczy, że w tej chwili musimy się właśnie tak zachowywać. – próbując stłumić jakoś złość ponownie chwyciłam jabłko z półmiska i zaczęłam energicznie obracać je w dłoniach.
- Nie możesz mieć do mnie pretensji o nasze rozstanie! W końcu nastąpiło tylko i wyłącznie z twojej winy! – krzyknął również wstając.
Będąc z nim oczywiście zdarzały nam się kłótnie, aczkolwiek opierały się one głównie na błahostkach, zazwyczaj chwilę milczeliśmy, bocząc się na siebie po czym wszystko wracało do normy. Zayn nie miał w zwyczaju krzyczeć na mnie, ja na niego również, dlatego też w tej chwili nie poznawałam go, co więcej chłopaka który właśnie dał mi do zrozumienia, że ma mnie za dziwkę, nie chciałam znać. Głęboki wdech.
- Z mojej winy? – mój głos wypadł wyjątkowo spokojnie – Zayn, ja nawet nie zorientowałam się co takiego się wydarzyło ponieważ zrobiłeś to tak szybko, z dnia na dzień. Możesz mnie teraz nazywać głupią, proszę. Uwierz, nie raz rozważałam ile może być w tym mojej winy, co takiego zrobiłam co zmusiło cię do odejścia, pomimo, że dzień wcześniej snuliśmy przepiękne plany na przyszłość… Myślałam dniami i nocami czym zawiniłam, ponieważ tak naprawdę niczego mi nie wyjaśniłeś, dlatego proszę, nie obwiniaj mnie za to. – przez ułamek sekundy zawahałam się. Przeszłam przez niewielki, pokaźny salon i otworzyłam drzwi wejściowe, powolnym ruchem ręki wskazałam na klatkę schodową apartamentowca dając mulatowi znak, że już czas opuścić moje mieszkanie. Na jego twarzy wciąż widoczne było to raniące na wskroś zacięte rozbawienie, jednak sukcesywnie odrobinę złagodziłam je tematem rozstania. Nie tak miała przebiegać ta rozmowa, nie miał stąd wyjść tracąc w moich oczach. Miał stąd wyjść jako mój przyjaciel, jednakże najwidoczniej nie wszystko da się zaplanować. Kiwnął ze zrozumieniem głową po czym szybko wyszedł, bez słowa. Jeszcze przez chwilę odgłos jego kroków odbijał się od schodów, usłyszałam otwierające i zamykające się drzwi. Poszedł. Z westchnieniem zamknęłam drzwi do mieszkania i odwróciłam się na pięcie, w prawej dłoni wciąż miałam dorodny owoc z śladami moich paznokci. Bez zastanowienia z całych sił cisnęłam nim w przeciwległą ścianę. Siła uderzenia rozłamała go na dwie części z których każda potoczyła się w innym kierunku. Tak jak moje serce.

~*~ 

Cześć i czołem, witamy w świecie Zayna i Perrie, w 
świecie który przez długi czas zawzięcie tworzyłyśmy
w nadziei, że Was przyciągnie i zaciekawi. Tak właśnie, 
my, ponieważ opowiadanie pisane będzie przez dwie 
osoby, konkretnie przez dwie Gabrysie. Z całego serca
prosimy o opinie i co więcej pisać... Widzimy się przy 
pierwszym rozdziale! :) x


11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

ŚWIETNE! <3

Unknown pisze...

Booże <3 to jest cudowne <3 czekam na pierwszy rozdział :*
@daga1191

Anonimowy pisze...

meeega . Napoczatku rozbawia , zapowiada się kolorowo , a potem się psuje .. :c . Piszecie naprawdę znakomicie i można odczuć , że są to realne oraz bliskie nam zdarzenia.
CZEKAMY NA WIĘCEJ ! *-*

Unknown pisze...

świetne opowiadanie, wszystko jest wspaniałe opisane, czekam na więcej :)

MalikDrug pisze...

cieszę się, że w końcu się tego doczekałam! dodatkowo nadal macie tutaj mój szablon! so proud ;3
więc tak zaskoczyłyście mnie. mam tyle pytań w głowie. dlaczego Pezz i Malik zerwali? kto zawinił? czemu Malik ją tak wyzwał? widocznie nadal jest zraniony... informujcie mnie oczywiście na gadu ;)

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Genialnie, masz talent dziewczyno! Pisz dalej ♥ Czekam na pierwszy rozdział :D P.S. Informuj mnie o rozdziałach na moim tt @My_Boss_Harry ♥ Z góry dziękuję :)

Anonimowy pisze...

aaaaaa..... dlaczego zerwali??? omg zerrie fillings...

Anonimowy pisze...

Dwie bardzo utalentowane Gabrysie ;)
Bardzo mi się podoba.

Unknown pisze...

TO JEST ŚWIETNE *.*

Unknown pisze...

Super! informuj mnie @Oryginalna23